Czyli tydzień przerwy w szkołach. Gdybym mógł dojść do pracy w 30 minut to nie zastanawiałbym się przez chwilkę i chodziłbym na piechotę, bez względu na pogodę. Takie chodzenie rano ma kilka zalet, taki marsz rozbudza człowieka, pobudza krążenie i ogólnie wpływa pozytywnie na zdrowie i samopoczucie. Do szkoły chodziłem na piechotę, na studiach na wykłady (jak już zmusiłem się żeby pójść) również na piechotę. Tak się jednak składa że wszystkie moje prace są w takiej odległości od miejsca zamieszkania że bez samochodu zupełnie nie da się obejść, a w dodatku teraz odwożę Donę do pracy więc jesteśmy na niego skazani.
Dopiero w half term i na początku wakacji zauważa się jak duży procent kierowców na drogach stanowią tzw. school run mums - mamusie wiozące dzieci do szkoły. Jestem raczej tolerancyjny ale to naprawde jest irytujące jak o 9 rano spieszysz się do pracy a połowa samochodów na drodze (niewiele przesadzam naprawde jest to bardzo znaczący procent) to kobieta z dzieckiem. Najbardziej niezrozumiałe jest to, że wiele z nich mieszka dosłownie 5 minut od szkoły. Mogłyby odprowadzić dzieci do szkoły a zamiast tego wyciągają te wielkie 4x4 "Chelsea Tractor" i zawalają drogę w godzinach szczytu.
Kolejnym "interesującym" elementem drogi w godzinach szczytu są tzw. "white van man" czyli kierowcy białych vanów, bardzo często samo zatrudniający się fachowcy różnej maści, przewoźnicy, kontraktorzy itp. Dla nich droga to walka o przetrwanie, 50mph na ograniczeniu do 30mph to norma, przeskakiwanie świateł, wymuszanie pierwszeństwa przejazdu itp wybryki już mnie nie irytuja tak bardzo jak kiedyś, chyba przyzwyczaiłem się już do jeżdżenia po Londynie.
Tuesday, October 24, 2006
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
1 comment:
o tych angielskich mamach to się nasłuchałem... mama w Anglii to święta krowa, a jak dwie chcą się minąć w przejściu, to jedna drugiej nie ustąpi :)
w dobie kryzysu demograficznego pięknie jest być reproduktorem ;)
Post a Comment