Thursday, July 27, 2006

Nie dość słońca

Światowa Organizacja Zdrowiapo raz kolejny ostrzega przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Co roku około 60 tysięcy ludzi umiera na raka wywołanego przez nadużywanie promieniowania ultrafioletowego. Ilość pomieniowania UV docierającego na ziemię zależy między innymi od pory dnia, zachmurzenia, położenia geograficznego (im bliżej równika tym więcej promieniowania) , ilości ozonu w atmosferze i wysokości ponad poziomem morza. Pomimo, że większość promieni słonecznych jest odfiltrowana przez atmosferę, niewielka częśc która dociera na powierzchnię ziemi może mieć, jak się okazuje, fatalne skutki.

Jako ciekawostkę WHO (World Health Organisation - Światowa Organizacja Zdrowia) podaje że ziemia, woda i trawa odbija około 10% padających na nią promienie słonecznych, natomiast śnieg odbija około 80%, oznacza to że na stoku można opalić się dużo szybciej i bardziej niż na plaży.

Nadmiar promieniowania słonecznego przyczynia się pośrednio lub bezpośrednio do kilku różnych chorób skóry i nie tylko, czasami jednak promieniowanie UV zapobiega tworzeniu się pewnych rodzajów nowotworów. Jak wykazały badania naukowe promieniowanie słoneczne stymuluje w organiźmie produkcję witaminy D, która zapobiega wielu chorobom kości i stawów. Słońce nie jest jak widać całkowicie szkodliwe i lekka opalenizna poza walorami estetycznymi może czasami mieć również pozytywny wpływ na nasze zdrowie. Eksperci zalecają jednak wstrzemięźliwość, stosowanie kremów z filtrem UV i przestrzegają przed opalaniem się w porach najsilniejszego nasłonecznienia (pomiędzy 10:00-14:00).

Jako że na podłogę do sypialni przyjdzie nam poczekać jeszcze tydzień, mamy nadzieję że słonko znów dopisze w ten weekend i wybierzemy się nad morze na naszą ulubioną piaszczystą plażę.

Tuesday, July 25, 2006

Koniec Iraq

Ciekawy artykuł pojawił się w dzisiejszym Independent. Podobno kraj utworzony przez Wielką Brytanię w 1917 roku na terenach dawnego imperium Otomańskiego, znany dzisiaj jako chyli się ku niezwłocznemu rozpadowi.

W chwili gdy oczy całego świata zwrócone są na Liban, skala przemocy i walk w Iraq sięga zenitu. Liczba ofiar starć w samym Bagdadzie w Czerwcu wyniosła ponad 3 tyś osób natomiast w Lipcu prawdopodobnie będzie nawet większa. Jak podaje Independent, wysocy rangą politycy w Bagdadzie nie liczą już na pokojowe rostrzygnięcie konfliktu. Rozpoczęły się nieoficjalne rozmowy o podziale kraju pomiędzy trzy walczące ugrupowania Shia, Suni i Kurd’ów. Teoretycznie, obecny rząd Iraq składający się z przedstawicieli 3 walczących ugrupowań, powinien być w stanie opanować przemoc jednak podziały w kraju są tak znaczne i wyraźne, że część urzędników państwowych i polityków jawnie popiera działania prowadzone przez bojówkarzy Suni.

Nikt nie wie jak zakończy się ta wojna pomyłek. Jak do tej pory wszelkie próby załagodzenia konfliktu wywołują coraz większe fale przemocy. Potrzebne są niewątpliwie szybkie i skuteczne działania gdyż w wypadku rozpadu Iraq, na bliskim wschodzie dominację obejmie Iran, będący pod rządami muzułmańskich fundamentalistów.

Monday, July 24, 2006

Mam już dość remontu

Weekend jak zwykle był imprezowy. Pojechaliśmy oblewać nowe mieszkanie znajomych z Norbury. Wynajęli super fajny domek, 3 pokoje z pieknym ogrodem i patio do imprez. Świętowaliśmy otoczeni nierozpakowanymi torbami i kartonami, popijając piwo z kieliszków do wina jako że nie mogli znaleźć żadnych innych naczyn w tym bałaganie, fajnie było, swojsko. Do domu wróciliśmy nad ranem i przespaliśmy całą sobotę.

W niedzielę kupiliśmy podłogę do sypialni i resztę mebli. Dostawa do 2 tygodni więc z nadzieją czekamy na moment gdy będzie można normalnie pomieszkac i zaprosic wreszcie znajomych na imprezke do nas. Na razie przynajmniej częściowo wprowadziliśmy się znów do sypialni.

idzie mi całkiem nieźle, w ubiegłym tygodniu 3 dni pod rząd biegałem 3.25 mile w 35 stopniowym upale. Przechodnie na ulicy oglądali się za mną, drapiąc się po głowie pewnie zastanawiali się, czy coś nie tak z nimi że ledwo chodzą zlani potem, czy coś nie tak ze mna że zamiast posapywać zlany potem tak jak oni, biegam sobie w najlepsze jakby nigdy nic. Stwierdziłem, że podstawa to woda, jak w ciągu dnia przed biegiem wypije 3-4 litry wody to nie straszny mi upał, mogę biegać godzinami. W niedzieję pobiegłem dłuższą trasę, po biegu nie byłem wcale zmęczony więc będę ją wydłużał jeszcze bardziej.

Thursday, July 13, 2006

Pirates of Caribbean

Orange Wednesdays sa super, wysyłasz text do orange (za free) i dostajesz spowrotem kod dzięki któremu kupujesz 2 bilety do kina w cenie jednego. No więc korzystając z okazji poszliśmy wczoraj wieczorem na “ - Dead Man’s Chest”.

Oczekiwania mieliśmy wielkie, jako że recenzje filmu są dość pochlebne. Choć nie jest, moim zdaniem, tak dobry jak pierwsza część, to naprawdę każdy kto oglądał Curse of the Black Pearl powinien zobaczyć a kto nie widział niech wypożyczy/kupi pierwszą część i obejży obie. Mnóstwo akcji (czasami zupełnie jak z Loony Tunes - walka na toczącym się kole młyńskim), znakomite efekty specjalne (Davy Jones, Kraken), fantastyczne zdjęcia i mnóstwo humoru w stylu Captain Jack’a Sparrow.

Obsada została prawie nie zmieniona w stosunku do pierwszej części, Johny Deep (Captain Jack Sparrow), Kiera Knightley (Elizabeth Swann) i Orlando Bloom (Will Turner) pozostali jako trójka głównych bohaterów, nie ma juz natomiast (no prawie ;) Geoffrey Rush’a (Captain Barbarossa). Doszli natomiast Bill Nighy jako Davy Jones, znany chyba najlepiej z serialu Office Mackenzie Crook (Gareth) jako jednooki pirat Ragetti, oraz znany z wielu drugoplanowych ról (miedzy innymi ze Star Trek’a) Lee Arenberg.

Oczywiście największą gwiazdą filmu jest Captain Jack Sparrow. Captain Jack jak zwykle jest cały czas lekko podpity i nie bierze niczego poważnie. Z małych kłopotów popada w coraz większe i zawsze wyślizguje się z nich jak piskorz pomagając sobie szczęściem i wykorzystując niemiłosiernie każdeko kto ulega jego charyźmie. Jest to być może życiowa rola Johny’ego Depp’a choć osobiście mam nadzieję, że tak nie jest. Johny Depp zagrał już wiele charakterystycznych ról które wydawały się być rolami życiowymi (Edward Scissorhands, Sam w Benny and Joon, Raoul Duke w Fear and Loathing in Las Vegas czy z nowszych kreacji Willy Wonka w Charlie and the Chockolate Factory) , jednak nieograniczony talent tego aktora pozwala mu przeistaczać się w coraz to nowe postacie i za każdym razem robi to w coraz doskonalszy sposób.

Film ma zakończenie będące wstępem do 3 część Pirates, która jest już w produkcji. Znakomite letnie kino i zachęcam wszystkich do obejżenia filmu. Już niedługo za to Superman Returns…

Wednesday, July 12, 2006

Dentysta

Środek lata a ja siedze i marznę. Na dworze słonko przygrzewa i wszyscy w biurze zalewają sie potem w wyniku tego air-con nastawiony jest na 20 stopni i wieje na maxa lodowatym powietrzem prosto na mnie. Chyba przeziębię się w ramach protestu. Nastroju nie poprawia mi obolała szczęka bo byłem dziś rano u dentysty. Podczas ostatniej wizyty okazało się że plomba ukruszyła mi się troszkę i trzeba ją poprawic. Dostałem zastrzyk po którym zdrętwiała mi połowa twarzy, teraz właśnie odrętwienie powoli ustępuje bólowi… z deszczu pod rynnę. Dobrze że cała operacja nic mnie nie kosztowała i nie musiałem czekać w kilkugodzinnych kolejkach jak za starych “dobrych” czasów w Polsce.

U dentysty spotkał mnie zabawny zbieg okolicznosci, otóż wczoraj właśnie rzuciłem okiem na raport z Home Office dotyczący zawodów wykonywanych przez polaków w UK. Okazało się że takich jak ja - pracowników księgowości jest około 250 osób natomiast stomatologów i dental nurses jest około 600. Jak już siedziałem w fotelu po zastrzyku, dental nurse zapytała mnie czy pochodzę z Polski. Odpowiedziałem że tak i okazało się że ona również, zaczęliśmy więc rozmowę po polsku jako że dentystka wyszła na parę minut. Powiedziała mi że w tej przychodni pracują 2 dental nurses polskiego pochodzenia. Stwierdziła że nasza okolica Cheam i Sutton bardzo im się podoba bo jest tu tak cicho spokojnie i czysto. Mieszkają nawet niedaleko w Wimbledon ale chciałyby z czasem przeprowadzić się do Cheam. Miło posłuchać jak inni chwalą sobie twoją okolicę.

Friday, July 07, 2006

Remont

Ale się narobiło. Z małego projektu wymiany kilku mebli skończyło się na kompletnym remoncie sypialni. Po ruszeniu papieru na ścianach okazało się że nie ma się co zastanawiać i trzeba wszystko rwać. Wyprowadzilismy się więc z sypialni i mieszkamy w salonie od kilku dni. Zerwałem cały papier ze ścian i sufitu, pozakładałem nowe gniazdka i pokleiłem dziury w ścianach. W sobotę przychodzi plastrarz pociagnac ściany finishe’m, pozostanie pomalowanie i połozenie podlogi. Najlepszą zabawą było sciąganie farby z ram okiennych, podejrzewam że ramy nie były wymieniane od kilkudziesięciu lat więc nazbierało się trochę tych warstw, w najgrubszym miejscu naliczyłem 9.

Nudziłem się ostatnio w pracy i znalazłem na MSN’ie brydża. Gram od kilku dni z komputerem przypominam sobie powoli zasady i tricki. Nie miałem kart w ręku od lat, fajnie byłoby czasem zarwać nocke przy brydżu jak to bywało na studiach. Trzeba poszukac jakichś karciarzy w okolicy.

Odnowiłem subskrypcje do WOW i gram troche wieczorami, myślałem że już mi całkiem przeszlo ale ciągle mnie bawią gry komputerowe. Fajna gierka co tu dużo gadać, można zabić pare godzin przed spaniem.

Przez ten bajzel w domu nie mam czasu ani sił na wieczorne bieganie, już się nie mogę doczekać konca tego zamieszania. Wydłużyłem tydzien temu dystans i pobiegłem prawie 10km, chce utrzymac dystans i biegac co drugi dzien do listopada. W listopadzie bede wydlużał trasę raz w tygodniu az do maratonu pod koniec kwietnia.

Sunday, July 02, 2006

Pełen emocji weekend

Od piątku cała Anglia z niecierpliwością oczekiwała sobotniego popołudnia, żeby móc ujrzeć i pokibicować swojej uwielbianej tutaj drużynie piłkarskiej. Myślano, że może w tym roku się uda dojść choć dalej, może nawet do końca, gdyby szczęście sprzyjało. Był potencjał i chęci, jadnak znowu skończyło się na ćwierćfinałach. Miejmy nadzieję, że trener reprezentacji po tym wszystkim przyzna się w końcu do swych oczywistych błędów w doborze składu, jak i formacji, zwłaszcza na ostatni tak ważny mecz. Trochę szkoda, bo oglądanie Mistrzostw Świata to naprawdę super rozrywka, oczywiście będziemy śledzić je nadal, jednak już bez większych emocji.

Na szczęście został jeszcze tenis. Występ Tima Henmana bez niespodzianek, tyle tylko, że odpadł trochę wcześniej niż zwykle. Rewelacyjnie natomiast zagrał Andrew Murray, pokonując w świetnym stylu jednego z faworytów Andiego Roddicka. Go Andrew!

Dzisiaj, ponieważ zapowiadano straszne upały, dochodzące do 33 stopni, postanowiliśmy wybrać się do parku do Richmond, by trochę poleżeć i poczytać na świeżym powietrzu, tym razem w cieniu ;-). Już dawno się tam wybieraliśmy, jednak tak jakoś nie wyszło, a to przecież największy obszrem park w Londynie, więc po prostu wypadało. Oczywiście za dużo nie widzieliśmy jeszcze, trudno byłoby obejść prawie 1000 hektarów w jedno popołudnie, ale i tak wyjazd uznaliśmy za udany, gdyż udało nam się spotkać pasącego się jelonka. Gdy zobaczyliśmy znak “Warning: Deer” przy jednej z bram wejściowych byliśmy trochę zaskoczeni, pomyśleliśmy, że fajnie i pomaszerowaliśmy dalej. I właśnie wtedy go dojrzeliśmy wcinającego trawkę, zaraz przy samej ścieżce. Już postanowiliśmy, że wybierzemy się do Richmond Parku znowu, pewnie nie jeden raz.