Widać ją wszędzie, mam taką teorię że każdy na początk kroku dostaje troche zdrowego rozsądku i na koniec roku już zaczyna go większości brakować. Hipokryzja sięga w tym okresie zenitu i wszyscy zgodnie "świętują" sunąc powoli od sklepu do sklepu i opróżniając systematycznie portfele.
Na High Street tłumy większe niż zwykle. Biegają obładowane reklamówkami postękując i pocąc się przy tym jakby to była połowa Lipca a nie środek zimy. Sklepy poobwieszane świecidełkami wpychaja przechodniom tandetę ktorej normalnie nikt o zdrowych zmysłach nie kupiłby, jednak w gorączce przedswiątecznej bardziej liczy się ilość niż jakość.
Pod koniec Listopada i na początku grudnia ludziska zaczynają przystrajać swoje domy. Przed laty przystrajano domy świerkowymi wieńcami, jednak teraz to nie wystarcza, sąsiedzi od kilku lat obwieszają swoj semi detached kilkuset żarówkami, stawiaja przed domem plastykowego bałwana, Świętego Mikołaja i jakies pokaraczne stwory mające udawać renifery.
Trzeba się przemęczyć przez miesiąc, już niedługo dzięki świeżej dawce zdrowego rozsądku siłownie wypelnią się postękujacymi grubasami którzy jeszcze miesiąc wcześniej jakby nie zdawali sobie sprawy ze swojej wagi. Na high street mamuśki będą ciągnąc za ręke rozwrzeszczaną dzieciarnię która nie rozumie że prezentów nie dostaje się co tydzień. Domy wieczorami będą wyglądały jakby dostały w ryja szczerząc się przepalonymi żarówkami a dmuchane bałwany poprzekrzywiają blagalnie prosząc właścicieli aby je wreszcie schować na poddaszu.
Nie ma to jak święta.
Monday, November 26, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment